Nie jestem miłośniczką chodzenia po górach. Jednak chętnie sięgam po książki których autorzy opisują nietuzinkowe profesje bohaterów i towarzyszące ich pracy wyzwania. Książka Beaty Sabały Zielińskiej napisana została z wnikliwością i dociekliwością, w pełni przedstawiając wyzwania i ogromne ryzyko, podejmowane na co dzień przez zawodowych i ochotniczych ratowników TOPR. . Przytaczane przez nich opowieści pozwalają zrozumieć mechanizm świadomego stawania w gotowości na każde wyzwanie po to, by narażając własne życie, ratować cudze.
Autorka szczegółowo opisuje trudną ścieżkę jaką muszą przebyć kandydaci na przyszłych ratowników. Bardzo obrazowo przedstawia: planowanie, przebieg i różne zakończenia akcji ratunkowych. Sporo miejsca poświęca też relacjom i więziom łączących członków zespołów ratowniczych. Bardzo zajmująco nakreśla specyfikę prowadzenia akcji na lawiniskach, niezwykle trudnych działań w których uczestniczą ratownicy jaskiniowi, czy codzienności załogi ratowniczego śmigłowca. Udaje jej się też namówić swoich rozmówców na wynurzenia dotyczące związanych ze służbą emocji, na opowieści o tym jak na przestrzeni lat zmieniało się ratownictwo w Tatrach i o dzisiejszych bolączkach tej niezwykle prestiżowej służby. Bardzo sugestywnie opisuje też majestat Tatrzańskiej przyrody, niepojętą beztroskę niedzielnych turystów, i co mnie ucieszyło najbardziej znajduje też miejsce by opowiedzieć o wymagającej ogromnego zaangażowania pracy z psami lawinowymi..
Książka mimo zdarzających się autorce powtórzeń i wplatania niewiele wnoszących momentami dygresji, jest moim zdaniem bardzo interesująca i widać, że napisana została z iście góralską rzetelnością.