„Oczy Skóry” – Juhani Pallasmaa
Architektura Zmysłów

Jeśli chcąc intensywniej odbierać smaki po raz pierwszy degustowanych potraw, odruchowo przymykasz powieki, jeśli czytając poezję samo czytanie sprowadzasz jedynie do czynności, a tym co Cię w niej uwodzi, jest ustalony przez rymy rytm i melodia recytowanych głosek, Jeśli wreszcie morze to dla Ciebie przede wszystkim zapach słonej wody i dreszcz wywołany muśnięciem bryzy? „Oczy skóry” to z pewnością książka po której przeczytaniu, nie doznasz zawodu i uświadomisz sobie ogromną wartość multisensorycznego odbioru otoczenia. Chociaż wydana została przez instytut architektury z całą pewnością pobudzi do refleksji nie tylko architektów. Ma formę eseju składającego się z dwóch części.

W pierwszej, autor, Fiński architekt, nauczyciel, muzealnik i bibliofil, opisuje architekturę Jako Proces osiadania człowieka w naturze, koegzystencji z nią i nakreślania swojego, w niej miejsca. Przedstawia proces dehumanizacji współczesnego projektowania, jako konsekwencję pracy architektów jedynie w oparciu o komputerowe wizualizacje, zauważa niedobory doświadczeń haptycznych, wynikające z niemal całkowitego odejścia od pracy na modelach czy rysunkach. W zajmujący sposób opisuje swoisty cykl sposobu percepcji jaki został zapoczątkowany w starożytności, Przez filozofów. Zarówno Heraklit, jak i Platon oraz Arystoteles, nadawali nadrzędną rolę poznawczą, zmysłowi wzroku. Zręcznie przeprowadza nas przez gwar renesansowych uliczek, dotyka okiem aksamitnej głębi tła na obrazie Rembrandta i dostrzega zapowiedź dzisiejszego okulocentryzmu, w obojętnym wobec innych zmysłów modernizmie. wieńcząc wywód smutną konstatacją, iż dzisiejsza architektura jest tak naświetlona i transparentna że nie pozostawia żadnych, ciemnych zaułków dla domysłów, marzeń, czy wyobraźni, a percepcja współczesnego człowieka, została tak zdominowana przez to co wizualne iż obsesyjnie higieniczna rzeczywistość, dopuszcza przywoływanie doznań pozostałych zmysłów, jedynie jako: zapach kwiatów lub odczuwanie zmian temperatury na skórze.

Autor dowodzi , iż tym co przesądza o jakości architektury jest jej integralność, pojmowana jako projektowanie pod kontem multisensorycznego odbioru a nie jedynie chłodnego oka.

W drugiej części natomiast, opowiada o oddziaływaniu odbioru otoczenia przez poszczególne zmysły na jego obraz, jaki powstawał kiedyś i powstaje dziś w świadomości człowieka. Opisuje zmianę w pojmowaniu odległości odnosząc się do opisywania jej niegdyś miarą ilości przebytych kroków, a obecnie sekwencją następujących po sobie obrazów. Zauważa jak wytłumienie wnętrz budynków dźwiękochłonnymi materiałami lub wlewaną w nasze uszy muzyką, całkowicie zaburzyło ich charakter akustyczny. tak iż w kontekście audialnym stały się niemal jednakowe. W opozycji do Japońskiej zastawy, której kolorystyka nie odcinała się prawie od zabarwienia zawartości, dając szansę na kontemplowanie potrawy przez jej smak, stawia przedkładanie walorów wizualnych, zarówno naczyń jak i zawartości nad głębię, intensywność i niepowtarzalny smak potrawy.

Zwraca też uwagę na wiodącą rolę zmysłu powonienia, w procesie zapamiętywania i przypominania sobie miejsc, zdarzeń czy ludzi. Dziś w odartej z zapachów rzeczywistości nieustannie zmieniających się koncepcji wizualnych, nasza pamięć wydaje się coraz bardziej zawodna.

Pallasmaa w swoim eseju nie przedstawia architektury jako dziedziny: kresek, kątów i cyfr. Określa ją jako konstant zaangażowania maksymalnej ilości zmysłów na etapie tworzenia projektów i multisensorycznego odbioru po stronie jej adresatów. Nie stawia się w roli mentora czy prelegenta, narzucającego czytelnikowi konkretną formę odbioru aranżowanych przestrzeni. Zaprasza go raczej do wspólnych rozważań nad istotą materii, dźwięku, zapachu, smaku i projekcji wizualnych. Poprzez przywoływanie konsekwencji własnej poszerzonej percepcji, skłania czytelnika do analizy jego doznań. Jest niesłychanie precyzyjny jeśli chodzi o nazewnictwo, wskazując np. na różnicę między mieszkaniem w domu a jego zamieszkiwaniem. Jest niewątpliwie empatyczny. Tym, czym zaskarbił sobie mój podziw i fascynację, jest uzmysłowienie mi, iż wyjściowym punktem do tego co określamy później mianem domu, jest dom w którym przyszliśmy na świat, a wszystkie następne są jedynie wariacjami na jego temat. To doskonała pozycja dla tych z nas, których zajmuje zgłębianie zmian naszej percepcji, od opartej na pamięci mięśniowej wykorzystywanej w zamierzchłej przeszłości podczas rzemieślniczych prac. Po dzisiejszą skoncentrowaną jedynie na odbiorze bodźców wizualnych.