Witold Szabłowski – „Tańczące Niedźwiedzie”

Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, czy polecić tą książkę do przeczytania. Niewątpliwie jej mocną stroną jest dobór miejsc z których reportaże autor zamieścił w tym zbiorze. Są to z pewnością zakątki świata ciekawe i warte poznania, nieplasujące się jednak zbyt wysoko w rankingach najchętniej odwiedzanych. Są za to nieoczywiste i pewnie warte odkrycia.

Bułgaria, Kosowo, Kuba, Albania, Estonia i inne. Co je łączy? Fakt, że mimo iż procesy zmian zachodzące w tych krajach wydają się być przesądzone i obiecują ich obywatelom lepsze jutro, to doświadczanie owych zmian, nie niesie za sobą wyłącznie poprawy warunków bytowych, powszechnej zgody co do ich ostatecznego kierunku i na pewno nie sprawia, że społeczeństwa czy społeczności raz na zawsze przestaną się oglądać w przeszłość z sentymentem.

Drugą zachętą są moim zdaniem barwnie opisywane gasnące tradycje Bułgarskich niedźwiedników, Trudne wzajemne relacje mieszkańców Kosowa, Układane z mozołem niełatwe stosunki ludności Estońskiej i Rosyjskiej, oraz zagadkowe fascynacje i sentymenty, jakie budzą nadal Stalin i Castro w niektórych obywatelach Rosji oraz Kuby.

Książka ma też jednak słabe strony, nie zniechęcają jakoś bardzo, jednak sprawiają, iż trudno jednoznacznie dobrze ją ocenić. Tym co szczególnie rzuca się w oczy jest nierówny poziom reportaży. O ile pierwszy opisujący losy niedźwiedników, napisany jest wnikliwie, z autentycznym zaciekawieniem i zaangażowaniem, pozostałym brak już tej głębi i dociekliwości. Poza tym O ile wiadomo że motywem wiążącym wszystkie historie jest transformacja i różne jej aspekty, o tyle niektóre reportaże do całości nie wnoszą absolutnie nic i właściwie nie stanowią nawet interesującego uzupełnienia.

Niestety czytając „niedźwiedzie, nie potrafiłam też pozbyć się uczucia, że zamiar Szabłowskiego by wprowadzeniem do kolejnych reportaży były krótkie cytaty z Pierwszego o niedźwiednikach. Może brakuje mi polotu, albo nie pojęłam logiki autora ale mnie wyłącznie rozpraszały, nużąc jedynie daremnym staraniem odnalezienia ich odbicia w następującej po nich historii. Tak więc reasumując jeśli ktoś czytał „zabójcę Z Miasta Moreli”, „tańczące Niedźwiedzie” Będą mu się raczej wydawały, cichnącym echem wspaniałej przygody. Echem Wabiącym i Brzmiącym ciekawie ale jednak tylko echem.