Juha Kurvinen – „Urodziny Dyktatora”

Niech w żadnym wypadku nie sięga po nią ten, kto w literaturze spodziewa się wyłącznie pięknego języka i głębokich filozoficznych sentencji. Takich walorów
ta książka nie posiada. Za to sięgnąć po nią powinny osoby chcące dowiedzieć się więcej, o tak odizolowanym i rzadko opisywanym miejscu, jakim bez wątpienia jest Korea Północna. Widziana od środka.

Książkę czyta się znakomicie. Pisana jest, jak internetowa relacja z wyprawy grupy znajomych w miejsce, które tylko nielicznym udaje się odwiedzić.

To czym autor ujął mnie najbardziej, jest zaufanie do czytelnika, że jest on świadomy koszmaru, w jakim żyją na co dzień Koreańczycy i nie potrzebuje wstrząsających
opisów traumy, jaką przeżywa obserwator. Kolejny niezaprzeczalny atut, to brak, tak typowego roztrząsania, co mógłby dla ludzi, których spotyka zrobić,
by poprawić ich los. Od początku wie, że zrobić nie może absolutnie nic, rozumie to i akceptuje taki stan rzeczy.

Autor sam będący żonglerem, otrzymuje zaproszenie, by wraz z grupą cyrkowców z całego świata, uświetnić tytułowe urodziny dyktatora. Ma dzięki temu okazję zobaczyć i opisać mechanizmy działania machiny propagandowej, wymuszonego kultu przywódców oraz strach przed niesamowicie sprawnym aparatem opresji, towarzyszący na co dzień zwykłym Koreańczykom.