Melancholia

Dzień życia mija pracą znojny, pełen obietnic sobie danych, Cierpki od marzeń nie spełnionych, głośny od słów nie dotrzymanych.

Wiosna co miała być kwitnieniem, zima co stała się bezkresem, lato skończyło się zwątpieniem, mam w życiu jesień, późną jesień.

Wieczór nadchodzi i błękitnym, rozumiejącym patrzy okiem, na serce co się z pustką godzi, na duszę co się godzi z mrokiem.

W nocy tak ciemnej jak żałoba, w nocy tak cichej jak samotność, oczy zamykam i spoglądam w twe nie wygasłe jeszcze okno.

Noc mrokiem do snu mnie układa, wiatr rzewne tony łka w kominie. Świeca dogasa, w sen zapadam, w sen co wraz z nocą nie przeminie.